Warto wiedzieć, warto przeczytać

Artykuły, felietony, wywiady i rozmowy ze specjalistami. Czyli fachowe opinie i porady na każdy temat związany z byciem rodzicem : macierzyństwo, tacierzyństwo, poród, baby blues, depresja poporodowa i wiele innych.


Dzieciom z Pomorza chorym m.in. na astmę nie służy nadmorski klimat
Dorota Abramowicz 


Dziecko znów zachorowało? Musi pani wyprowadzić się z Gdańska, a najlepiej z Pomorza! - taką radę usłyszała ostatnio od pediatry mama siedmioletniego Michała. Chłopczyk, u którego zdiagnozowano astmę wczesnodziecięcą, znów ma zapalenie gardła.
Dzieci w Trójmieście chorują nie tylko z powodu grypy. Zdaniem niektórych specjalistów przyczyną zdrowotnych kłopotów maluchów jest zanieczyszczenie środowiska, a zwłaszcza powietrza.


- Na pewno stan zanieczyszczenia powietrza i wody ma wpływ na stan zdrowia nie tylko dzieci, ale i dorosłych - potwierdza prof. Maria Korzon, konsultant wojewódzki w dziedzinie pediatrii. - Jeśli dziecko często choruje, wskazana byłaby przeprowadzka za obwodnicę.

Co tak szkodzi dzieciom? W woj. pomorskim regularnie monitoruje się stężenia w powietrzu: dwutlenku siarki, tlenków azotu, pyłu zawieszonego PM10, ołowiu, ozonu, benzenu i tlenku węgla. W ubiegłym roku poziom PM10 nie jeden raz przekraczał poziom dopuszczalny w Trójmieście, strefie Kartuz, Kościerzyny i Kwidzyna i Tczewa.

- Głównym źródłem zanieczyszczeń nie jest jednak przemysł, ale spaliny, wydzielane przez samochody i ogrzewanie gospodarstw domowych - mówi Jarosław Stańczyk, kierujący Wydziałem Monitoringu Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.- Na pytanie, co truje nas i nasze dzieci, trzeba odpowiedzieć - my sami.

Do sanatorium "Górnik" w Szczawnicy trafiają dzieci ze schorzeniami układu oddechowego, przewlekłym alergicznym zapaleniem błony śluzowej nosa zatok i gardła, zapaleniami oskrzeli, astmą. Średnio na turnusie, na 60 małych pacjentów, dziesiątka pochodzi z Pomorza.

- Sporo - przyznaje dr Anna Wójcik, lekarz sanatorium. - Często przyjeżdżają dzieci z Trójmiasta. Wyraźnie nie służy im nadmorski klimat. Po przyjeździe do nas stan ich się polepsza, ale wielu małych pacjentów wraca.

Podobną opinię można usłyszeć od niektórych gdańskich pediatrów.
- Po kolejnej wizycie z chorym dzieckiem u pediatry na Oruni usłyszałam, że jedyną szansą na zdrowie dziecka jest... przeprowadzka jak najdalej od Gdańska - mówi jedna z naszych Czytelniczek. - Czy to znaczy, że moje rodzinne miasto truje mi dziecko?

Coś jest na rzeczy. Z przeprowadzonych przez pomorskich alergologów badań wynika, że u gdańskich dzieci , w porównaniu z Elblągiem lub Tczewem, pojawia się najwięcej przypadków astmy oskrzelowej. A może być jeszcze gorzej.

Przewiduje się wzrost zachorowań dzieci na schorzenia o podłożu immunologicznym w tym na choroby dróg oddechowych - czytamy w dostępnym na stronach internetowych Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku programie "Zdrowie dla Pomorzan".

- Niestety, jest to bardzo prawdopodobny scenariusz - przyznaje dr Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki. - Zwłaszcza w Gdańsku, ze względu na zanieczyszczenia atmosfery, liczba chorób może wzrosnąć.

Niektórzy lekarze wyraźnie wskazują na winę zakładów przemysłowych. Gdańsk jest jednym z niewielu miast, gdzie blisko centrum usytuowane są rafineria, Siarkopol, Fosfory. Dopiero od niedawna likwidowana jest hałda fosfogipsów w Wiślince.

- O wiele bardziej niż wielkie zakłady przemysłowe zagraża nam komunikacja i tzw. niska emisja powodowana jest przez liczne źródła wprowadzające do powietrza niewielkie ilości zanieczyszczeń - mówi Jarosław Stańczyk, naczelnik wydziału monitoringu w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska.

Z badań monitorujących zanieczyszczenia w Gdańsku wynika, że najwięcej zanieczyszczeń występuje w Śródmieściu, Wrzeszczu i Nowym Porcie.


W czołówce raka
Pomorze znajduje się w niechlubnej czołówce zachorowań na raka w Polsce. Najwięcej osób choruje w dużych aglomeracjach - Trójmieście oraz w Słupsku. Z powodu nowotworów rocznie umiera ponad 5 tys. osób, ale w porównaniu z ostatnimi latami - ze względu na wcześniejszą wykrywalność i lepszą opiekę medyczną - śmiertelność maleje. Z roku na rok rośnie także liczba nowych przypadków raka. Liczba chorych na nowotwory dzieci w 2008 r. w porównaniu z rokiem poprzednim wzrosła o 10 proc.


Niezdrowy wiatr od morza i zanieczyszczenia komunikacyjne
Rozmowa z dr med. Teresą Małaczyńską, ordynatorem oddziału alergii i pulmonologii w szpitalu na Polankach.

Przed kilkoma laty zespół prowadzony przez panią doktor przeprowadził badania, z których wynikało, że w Gdańsku jest najwięcej, przypadków astmy oskrzelowej wśród dzieci. Dlaczego u nas jest tak źle?
- Astma oskrzelowa występuje u co dziesiątego dziecka i u ok. 5 proc. dorosłych. Ta tendencja jest stała. Podobnie jak w przypadku alergicznego nieżytu nosa, na który cierpi ok. 20-25 proc. populacji. Za to gwałtownie rośnie liczba przypadków atopowego zapalenia skóry u dzieci, które występuje u ok. 10 proc dzieci. Wracając do pani pytania - nie jest u nas wcale gorzej, niż w innych dużych aglomeracjach miejskich.

Czyli winny jest przemysł?
- Takie wnioski uczonych pojawiły się w latach 90. XX wieku. Jednak z badań, przeprowadzonych po połączeniu Niemiec wynika, że niekoniecznie jest to uzasadnione. Zanieczyszczenie przemysłowe w dawnej NRD było o wiele wyższe, ale w Niemczech zachodnich chorowało więcej dzieci.

A zanieczyszczenia komunikacyjne?
- Na pewno szkodzą dzieciom. Wdychanie tlenku azotu, dwutlenku siarki - na pewno toruje drogę alergenom. Spaliny unoszą się metr nad ziemią, są wdychane przez dzieci. Parkujemy samochody pod domami, otwieramy okna. Szczególnie niezdrowe są spacery wzdłuż głównych ciągów komunikacyjnych.

Nie przewiewa tego wiatr od morza?
- Proszę popatrzeć na usytuowanie geograficzne Trójmiasta, między morzem a wzgórzami morenowymi. Wiatr "zabiera" zanieczyszczenia z ulic i uderza we wzgórza morenowe. Zanieczyszczenia opadają na domy usytuowane w południowej części aglomeracji trójmiejskiej. Przed laty przeprowadzono badania, z których wynikało, że szczególnie dużo dzieci obarczonych wadami rodzi się w górnym Sopocie, gdzie zwiewało zanieczyszczenia z centrum.

Czy oznacza to, że powinniśmy uciekać z dziećmi z Trójmiasta?
- Bez przesady. Sytuacja zdrowotna dzieci z dużych miast jest porównywalna. Można oczywiście szukać mieszkań w dzielnicach na wzgórzach otaczających Trójmiasto, ale potem trzeba będzie jakoś do centrum dojeżdżać. I stać w korkach. Nie wiem, czy warto...


Źródło: Dziennik Bałtycki (D. Abramowicz) 2009-11-09






Czego się boją współcześni ojcowie? 

Pamiętasz reakcję swojego partnera, gdy okazało się, że jesteś w ciąży? Był przerażony bardziej od ciebie? Cieszył się, ale jednocześnie chciał uciec? Czego boi się w dzisiejszych czasach mężczyzna w związku z posiadaniem dziecka? Okazuje się, że wielu rzeczy  


Mężczyźni niechętnie przyznają, że ojcostwo ich przeraża. Powód? - Ojciec nieczęsto może pozwolić sobie na komunikowanie własnych lęków czy strachu. Tego rodzaju wynurzenia nie pasują przecież do jego roli w rodzinnym systemie - ojciec ma być raczej źródłem wsparcia i energii, niż kimś, w kogo trzeba się wczuć i zrozumieć nurtujące go niepokoje - wyjaśnia psycholog Ewa Ulrich. - Chłopaki nie tylko nie płaczą, chłopaki nawet nie mówią o swoich uczuciach - dodaje.

Co za tym idzie, tatusiowie mają mniejszą możliwość rozładowania negatywnych emocji. Ale one gdzieś muszą mieć swoje ujście - na przykład w anonimowym wywiadzie dla serwisu eDziecko, czy na forum.

Facet w domu jest szemrany 

- Jako początkujący tata, bałem się przede wszystkim tego, że będę na straconej pozycji z porównaniu z mamą i niezależnie od tego, jak bym się nie angażował, to i tak biologia przebije wszystko - wyznaje Paweł, tata 4,5-letniego Radka, socjolog. - Potem przekonałem się, że ten lęk jest w dużej mierze nieuzasadniony, bo moja relacja z synem rozwijała się śpiewająco. Ale wtedy z kolei włączyło mi się coś przeciwnego: zostałem z Radkiem na pół roku w domu i zacząłem się bać, że już całkiem wsiąknę w rolę "tatuśka" i nic innego ze mnie nie będzie. Na dysku miałem wiecznie odkładany doktorat, a pieniędzy przynosiłem do domu tylko tyle, ile skapnęło ze stypendium i różnych fuch. Bardzo nie chciałem ulegać temu stereotypowi, że "facet w domu" jest zawsze jakoś tam szemrany, ale czasem to było silniejsze ode mnie - zwłaszcza, kiedy rozmawiałem ze znajomymi, którzy bardziej równomiernie rozkładali czas pomiędzy rodzinę i karierę - wspomina Paweł.

Okazuje się, że lęk przed "zmamieniem", to uczucie, który coraz częściej towarzyszy dzisiejszym tatusiom.
- Ojcowie obawiają się coraz większej odpowiedzialności. Kiedyś kulturowo się przyjmowało, że opieka nad dzieckiem należy wyłącznie do matki. Typowe dla tamtych czasów było, gdy ojciec mówił "tak ją/jego wychowałaś to masz". Dziś jest inaczej, mężczyźni nie mogą tego powiedzieć" - wyjaśnia filozof i etyk, Paweł Łuków. - Teraz najczęściej obydwoje partnerzy pracują i zajmują się dziećmi. Mężczyźni stają się na równi z kobietami odpowiedzialni za wychowanie potomków. W naszych czasach mamy do czynienia ze schizofreniczną sytuacją, generalnie następuje zacieranie tzw. złych i dobrych wzorców. Z jednej strony, posiadanie rodziny wyzwala w nas lęk przed odpowiedzialnością, ale z drugiej strony, uwolnienie się od więzi rodzinnych izoluje nas od ludzi. To jest fajne do pewnego momentu, potem jednak pojawia się tęsknota. Jednocześnie więc chcemy się izolować i mieć dla kogo żyć - dodaje.

Lęk przed „zmamieniem” czy jak kto woli „zbabieniem” jest w dzisiejszych mężczyznach bardzo silny. Pokazują to badania na niemieckich ojcach, którzy zostali z dziećmi w domu, bo żona lepiej zarabiała. Zapytani, o przyczyny takiej decyzji, strasznie chcieli się wykręcić od czynnika ekonomicznego, bali się też przyznać, że zostali z dzieckiem w domu, bo lubią spędzać z nim czas. W większości odpowiadali, że "tego wymagała sytuacja", inaczej nie zamieniliby się z żonami.

Dzieci niszczą seks

Na forum „eTata" aż kipi od ojcowskich złości i obaw. Tutaj sfrustrowani tatusiowie mogą się bezpiecznie (nikt ich nie zdemaskuje) wyżalić. Jedną z głównych obaw tych mężczyzn jest ta, że skończy się namiętność w ich związku.
- Od kiedy w naszym związku są dzieci, seksu jest w nim jak na lekarstwo. Najpierw jedna ciąża - nie można, potem małe dziecko - problemy choroby, niewyspanie, zupełny brak ochoty u żony, potem pomimo pigułek zaraz druga ciąża, nawet jak wreszcie położy się dzieciaki i jakiś nastrój powstanie i na coś udam mi się ją namówić, to jak na złość któreś zaczyna płakać i po nastroju - żali się konrad_777. - Ostatnio na samą myśl o tym już mi opada. Mam żal, że to jedynie ja nalegam i mi na tym zależy, a ona jedynie na coś z łaski się godzi. Mam wrażenie, że gdybym nie utrzymywał domu, to posłałaby mnie w diabły - pisze.

Niestety panowie, jest się czego bać, ale tylko częściowo.
- Rzeczywiście w pierwszym okresie po porodzie kobieta jest zmęczona, obolała i, co naturalne, trochę wyłączona, gdzieś ten facet odchodzi, także jeśli chodzi o łóżko. Nie jest w stanie współżyć, jest nastawiona na maleństwo i może mieć blokadę - tłumaczy psycholożka społeczna Joanna Roszak. - W takiej sytuacji tylko związki o mocnych podstawach są w stanie przetrwać. Jeśli ludzie nie są bardzo ze sobą związani, mieli problemy już przed ciążą, to ta sytuacja może je tylko pogłębić. Ważne, żeby partnerzy oboje włączyli się w tą sytuację, żeby facet od początku uczestniczył w życiu dziecka. Wtedy nie czuje się odizolowany i niepotrzebny. A właśnie największy błąd jaki robią kobiety to odsuwanie ojców od dzieci, bo one "lepiej wszystko zrobią" - twierdzi Roszak.
Włączenie taty w opiekę nad maleństwem ma więc same plusy, poza tymi oczywistymi: gdy tatuś się zmęczy, też mu przejdzie ochota na seks.

Jednak nie tylko o seks tu chodzi. Gdy pojawia się dziecko wielu mężczyzn najzwyczajniej w świecie staje się zazdrosnych o uwagę partnerki.
- Strach mężczyzn przed tym, że stracą żonę, także wiąże się z dawnym modelem rodziny, z modelem „żony-matki”. Kiedyś kobieta wszystkim w rodzinie matkowała, traktowała męża jak jedno z dzieci, dlatego mu robiła kanapki do pracy, sprzątała, prała skarpetki - twierdzi Łuków. - Dla mężczyzny, który ma takie oczekiwania wobec żony, rzeczywiście pojawienie się dziecka wywołuje strach przed odtrąceniem. Jednak jeśli facet traktuje kobietę jako życiowego partnera i nie oczekuje od niej matczynej troski, nie powinien się obawiać, że dziecko mu ją zabierze. W końcu dla kobiety związek z mężem i z dzieckiem, to są zupełnie inne relacje. Nie można jednej zastąpić drugą - podkreśla etyk.

Dziecko kosztuje 

Kolejny ojcowski strach wynika z kwestii finansowych.
- Dziecko kosztuje, nie spodziewali się, że aż tyle. Jedna z moich pacjentek opowiadała, że pewnego razu, gdy wybierała się na zakupy dla ich 5-letniego syna, jej mąż zapytał z wyrzutem: „Dlaczego ciągle kupujesz mu nowe buty?” - opowiada psycholożka Katarzyna Korpolewska.

W dobie kryzysu ten lęk w mężczyznach narasta. Potęguje go jeszcze fakt, że teraz większość z nas kupuje na kredyt, zaczynając od "drobiazgów" do mieszkania typu pralka, lodówka, na samym mieszkaniu kończąc.
- Gdy żyjesz pod ciągłą presją, czy utrzymasz pracę, czy będziesz miał na kolejne raty, siada ci cała radość z ojcostwa i ze wszystkiego. Można zwariować - zwierza się Tomek, architekt, tata 3-letniej Amelki.

O przyszłość swojej rodziny boi się też Karol, bankowiec, tata 6-letniego Kuby i 2-letniej Majki.
- Moje obawy są tylko i wyłącznie związane z kondycją finansową mojej rodziny. Boję się, że mogę stracić pracę. Wtedy na pewno nie zapewnię mojemu dziecku opieki lekarskiej czy wykształcenia, na takim poziomie, na który stać mnie teraz. Poza tym boję się, że moje dziecko może zachorować na coś, a ja nie będę mógł mu pomóc. Te czarne myśli sprawiają, że ostatnio w ogóle nie śpię - wyznaje Karol.

Dziecko postarza 

Z forum „eTata”:
- hej, ciekawi mnie, czy też tak macie? Jeszcze we wrześniu ludzie mnie potrafili pytać, co studiuję, mimo że trzydziestka za mną, a teraz patrzę w lustro, patrzę na zdjęcia, i boję się, że mi niedługo będą mówić, jaką mam ładną wnuczkę - pisze matijas77

Odpowiada mu jaremax
- No wiesz, wiecznie młodo wyglądać nie będziemy, a gdy w grę wchodzą nieprzespane noce, katarki, przeziębienia u szkodnika, walka o byt i inne takie tam, to nie ma się co dziwić, że gęba czasem wygląda jak papier ścierny, a i włos na głowie też nie pierwszej jakości.

Czemu w mniemaniu ojców dziecko postarza? Znów pokutuje dawny model rodziny, czyli czasów, gdy ojciec mało przy potomku „pracował”, był bardziej wypoczęty i dłużej zachowywał młodość.
- Ojciec odgrywał rolę symboliczną, inicjacyjną, kulturową, co najwyżej pomagał w wychowaniu, ale najczęściej był po prostu piątym kołem u wozu", czyli panem, który pojawia się w domu zmęczony, zasiada przed telewizorem, domaga się piwa i obiecuje „synu, jak dorośniesz to...”. Może dlatego chłopcy nigdy nie dorastali, ale też matki robiły wiele, by tak się nie stało - tłumaczy Magdalena Środa, filozofka i etyczka. - Obsługa chłopców przez ich matki jest tak wszechstronna, że często jedyną aktywnością mężczyzny jest znalezienie sobie młodszego egzemplarza matki, czyli żony, a potem młodszego egzemplarza żony, czyli drugiej żony - dodaje.

Jestem wyprany z pomysłów 

Z forum „eTata”:
- Czy są wśród was ojcowie, którzy mają pracę wymagającą kreatywności? Mam dwójkę synów, pracuję w reklamie i fotografii i grunt usuwa się mi spod nóg. Od czasu, kiedy w urodził się nam syn, a potem drugi, angażuję się w dom i dzieci - jestem całkowicie wyprany z pomysłów. Czuje się osaczony. Po mojej pracowni nie ma śladu, starszy - od kiedy się porusza - wszystko niszczy. Życie domowe i siedzenie z dziećmi mnie kompletnie wewnętrznie wyjaławia - zdradza konrad_777. - Obowiązki, pieluchy, ciągłe płacze i marudzenie dzieci, żale żony, że się nie angażuję jak ona, wszystko to obciążenie i grób dla kreatywności. Nasze życie też stało się ponure, krąży wokół dzieci ich chorób i niekończących się kłopotów z bałaganem i własnym kątem, w którym ciągle ciasno. Po dawnym ciekawym życiu we dwoje nie ma śladu. Trzy razy udało mi się wyrwać daleko samotnie z domu na tydzień, dwa, (czego żona do dziś nie może mi wybaczyć) i złapać oddech, odżyć i złapać jakieś nowe pomysły. Ale tylko na chwilę. Zawodowo staję się powoli kiepskim chałturnikiem, mam coraz mniej ciekawych propozycji. Im dłużej to trwa, tym bardziej czuję, że jedno z drugim jest nie do pogodzenia - pisze rozżalony.

- Też tych ograniczeń doświadczyłem. Twórczość wymaga niezależności, oderwania od schematów, spontaniczności i lekkości, nieskrępowania umysłu - odpowiada mu wysoki.brunet - bycie dobrym, zaangażowanym ojcem to poważne podejście do zobowiązań wobec własnych dzieci, przyjęcie ograniczeń i systematyczność. Czyli wymaga dokładnie odwrotnych cech. Nie można być jednocześnie wołem pociągowym i koniem wyścigowym. Musisz jako mężczyzna zaakceptować i przyjąć na siebie konsekwencje swoich wyborów i wyboru życiowej drogi.

Czemu wraz z pojawieniem się dziecka mężczyznom siada kreatywność?
- Dla niektórych mężczyzn posiadanie dziecka oznacza koniec wolności, mniej czasu dla siebie. Dziecko jest dla nich takim małym, nieprzewidalnym ludkiem, z którym nie wiadomo co robić. Wielu mężczyzn ma problem z nawiązaniem relacji z dzieckiem - wyjaśnia Katarzyna Korpolewska, psycholożka. - Jedna z moich pacjentek opowiadała mi, że jej mąż zapytany o to, jak się ma ich 4-letni synek, odpowiedział: „Skąd mam wiedzieć, on jeszcze nie mówi”. Mężczyznom nawiązanie kontaktu z dzieckiem przychodzi trudniej niż matce, która niejako obcuje z maleństwem od samego początku. Ojciec musi się tego uczyć. A to bywa trudne, raz: trudno się dogadać z dzieckiem, dwa: trudno jest robić to kosztem swoich dawnych zajęć np. zawodowych - twierdzi Korpolewska.

Wezmę Ci dziecko na spacer 

Mimo że powoli przełamujemy stereotyp nieodpowiedzialnego, kanapowego ojca, dalej jest dużo do zrobienia.
- „Partnerstwo” w wielu nowoczesnych domach polega przede wszystkim na stworzeniu relacji pomocy jednostronnej. Nowoczesny mąż mówi „zabiorę cię dziś na kolację”, „wyrzucę ci dziś śmieci”, „zreperuję ci dziś kran”, „wezmę (ci) dziecko na spacer”. Tymczasem nie chodzi o pomoc, tylko o odpowiedzialność, o pełne zaangażowanie - wyjaśnia Magdalena Środa. - Nie ma to nic wspólnego z czasem, który poświęca się dziecku, a z właściwym nastawieniem. Ojciec musi się czuć równie odpowiedzialny i równie konieczny w wychowaniu. Wiele kobiet się tego boi („bo nikt nie zrobi tego lepiej niż ja”, „on nie da sobie rady” etc.) i bardzo wielu mężczyzn się z tym godzi. A to trzeba przełamać. Jest taki moment, kiedy kobieta musi sobie odpuścić i zdać się na ojca dziecka. On też umie, też sobie poradzi, tylko nie zawsze ma szansę się o tym przekonać. Z ojcostwem jest jak z gotowaniem, nie trzeba o nim opowiadać tylko je robić. Trzeba przełamać pewien stereotyp nieodpowiedzialnego ojca i wszechwiedzącej troskliwej matki - zauważa Środa.

Pomagają w tym urlopy rodzicielskie. W Szwecji pierwsze dwa tygodnie po narodzinach dziecka, rodzice oboje biorą taki urlop. Potem rodzice dzielą się nim po połowie. Korzyści są ogromne.
- Daje to wolność kobiecie i wiele korzyści dla dziecka. Zresztą, znam to z własnego doświadczenia - wyznaje Środa. - Relacja ojca z dzieckiem, oparta na odpowiedzialnym zaangażowanym ojcostwie jest fantastyczna i owocuje w przyszłości. Z pożytkiem dla dziecka, które ma rzeczywiste wsparcie w dwóch osobach i dla ojca, który z czasem znajduje w dziecku przyjaciela - dodaje.

Być tatą jest fajnie 

Na szczęście jest coraz lepiej. Tatusiowie pewniej czują się w swojej roli i zauważają jasne strony aktywniejszego ojcostwa.
- Dawny model rodziny powoli odchodzi do lamusa - zauważa Korpolewska. - Mężczyźni dostają wreszcie szansę by być ojcami z prawdziwego zdarzenia. Mogą wreszcie pozwolić sobie na to, żeby powygłupiać się ze swoim dzieckiem na placu zabaw, odkryć w sobie dzieciaka. Wielu ojców ma z tego ogromną radochę. Sama widziałam, i to na wsi, wzruszający obrazek - jak tatuś bawił się z córką lalkami - wspomina psycholożka.

Autor: Agnieszka Wirtwein-Przerwa
Źródło: eDziecko (lipiec 2009) 





Ojcowie do pieluch? 

Czego boją się współcześni ojcowie? - pyta dziennikarka Gazety Wyborczej. Może nie dziecka – jak sugeruje artykuł, ale ideologii feministycznej, która dyktuje „tacierzyństwo”. 

Feminizm podszyty naukową psychologią - taka jest ukryta motoryka zmian społecznych za którymi lobbuje Agnieszka Wirtwein-Przerwa. Łatwo tu dostrzec pewną ideologię... Po pierwsze autorka sugeruje, że nie ma dobrego ojcostwa poza tym, które od kilkunastu lat promują feministki, po drugie wszechobecna presja, która nawet wypowiadającym się komentatorom nie pozwala na ujawnienie swojego stanowiska i postawy. A jeśli towarzyski i semantyczny dyktat nie wystarczy (mężowie koleżanek przewijają dziecko; „macierzyństwo” itp.) to ekonomiczny i ustawodawczy powinien docisnąć opornych. 

Czy faktycznie ojciec, który wycofuje się, by zrobić więcej miejsca przy dziecku dla matki i skupić się na zapewnieniu złożonego zaplecza rodzinnego jest złym ojcem? 

Trudno w to uwierzyć - choćby porównując statystyki - że pokolenie naszych ojców przejmujących bezpośredni kontakt z dziećmi, gdy te przestały być oseskami funkcjonowało w ogromnym rozwojowym błędzie i dopiero feminizm wniósł do zachodniej cywilizacji brakującą prawidłowość. 

Stawiam wręcz odwrotną tezę: kryzys się zaczął, gdy mobilizowani przez ideologię feministyczną ojcowie rozrzedzili swoje męskie role i stali się przez to niewydolni. Uczuciowa komplementarność, zapewnienie kobiecie poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji a dzieciom odpowiedniej energii i zaangażowania wymagają od mężczyzny takiego ustawienia się wobec rodziny, które wyzwoli cały męski potencjał bez zastępowania go czymś innym. 

Macierzyństwo i ojcostwo są wysoce wyspecjalizowane. Nie da się podążać jednocześnie po torach wyznaczonych przez obie specjalizacje. Płcie są wyposażone różnie pod kątem zadań, które je czekają w konfrontacji z potomstwem. Kobieta jest już obiektem przywiązania dla dziecka w okresie prenatalnym i jej związki z nim zostaną utrwalone i wydłużone w pierwszych miesiącach po narodzinach dzięki wyrafinowanemu systemowi sygnałów, także o podłożu hormonalnym, zapachowym, dotykowym. Dla dziecka matka pozostanie jedynym i najważniejszym obiektem do drugiego roku życia. Będzie lepiej zapamiętywało jej twarz i uśmiech, reagowało na jej głos. Matka jest pierwszym obiektem identyfikacji. 

Nie oznacza to marginalizacji mężczyzny. Symbioza między matką a dzieckiem nie będzie pełna, jeśli zabraknie obecności ojca. Stosunek matki do dziecka jest nim silnie warunkowany. Wsparcie jakie daje mężczyzna żonie jest bezcenne. Bez niego macierzyństwo jest zranione. 

Matka nie zastąpi ojca w późniejszych fazach rozwoju dziecka, kiedy będzie ono poszukiwało wzorców relacji, wzorców osobowych, siły i skuteczności, konsekwencji i autoafirmacji. 
Dobrze kiedy oba światy - kobiecy i męski są troszkę oddalone od siebie. Nie mieszają się i uznają swoją autonomię i wartości, mocne i słabe strony, uzupełniają się. Bo nie jest tak - jak chcą feministki - że we wszystkim musimy być równie dobrzy. Na tym polega urok kobiecości i męskości, że oddajemy inicjatywę drugiej stronie i cieszymy się ze współpracy. 

Kilka lat temu przeprowadzono badanie mężczyzn, którzy zdecydowali się uczestniczyć w porodach swoich dzieci. Ujawniono istotną statystycznie korelację. Te pary, które zdecydowały się na taki krok częściej się rozpadały. Może więc lepiej kiedy mężczyzna swoją kobiecość odnajduje w żonie zamiast ją rozwijać na szereg - proponowanych przez system polityki społecznej - sposobów w sobie. 

Autorka: Maria Czerw 
Źródło: Wiadomości24.pl (sierpień 2009) 





Jestem mamą i pracuję

Życie zwolniło, odkąd urodziłaś dziecko. Przez te miesiące, opiekując się maleństwem, byłaś całkowicie pochłonięta nową rolą mamy. Teraz, gdy maluch jest już nieco starszy, zaczynasz myśleć o pracy.

Tęsknisz za pracą? A może po prostu musisz do niej wrócić? Właśnie ze względów finansowych decyduje się na to większość, bo aż 55%, młodych mam wracających do firm. Tak wynika z badań wykonanych na zlecenie Fundacji Świętego Mikołaja, która przeprowadziła kampanię „Mama w pracy”. Życie różnie się plecie, nawet jeśli planowałaś, że zostaniesz z dzieckiem, dopóki nie pójdzie do przedszkola.

Chwila namysłu
Do tej decyzji warto jednak naprawdę dojrzeć. Jeśli nie jesteś w pełni przekonana, że dasz radę, lepiej poczekaj jeszcze trochę. Budżet domowy nieco na tym ucierpi i będziesz musiała dogadać się z pracodawcą, ale pozbędziesz się stresu związanego z rozłąką z dzieckiem. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań, tylko jedna trzecia mam nie może doczekać się powrotu do pracy, choć generalnie czują się do tego dobrze przygotowane. Połowa kobiet (niezależnie od statusu zawodowego, poziomu wykształcenia, zajmowanego stanowiska) poczuła po urodzeniu dziecka, że chciałaby zwolnić tempo pracy. Z drugiej strony 20% uważa, że pogodzenie obowiązków zawodowych i rodzinnych nie jest trudne i maluch nie traci na tym, że mama pracuje. A ty który pogląd podzielasz?

Wracam, bo…
W pewnym momencie po urodzeniu dziecka myśl o powrocie do firmy zacznie pojawiać się coraz częściej, nawet jeśli pensja twojego męża raczej wystarcza wam na życie. To normalne w przypadku aktywnych zawodowo kobiet, które niedawno zostały mamami. 
Możesz mieć różne motywacje: chęć wyrwania się z domu i kontaktu z ludźmi, lęk przed wypadnięciem z rynku czy po prostu potrzebę realizowania się także na gruncie zawodowym. Nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia. Jesteś równie dobrą mamą, co mama domowa. Choć dyskusje o wyższości jednego wariantu nad drugim trwać będą w nieskończoność.

Rzeka wątpliwości
Niezależnie, czy musisz, czy chcesz znów pracować, będą targać tobą sprzeczne emocje i myśli: wracać czy nie? Czy da się pogodzić bycie dobrą mamą i dobrym pracownikiem? Czy praca poczeka na ciebie, czy może właśnie ucieka szansa, która już nigdy się nie powtórzy? Zbyt długa przerwa może się przecież skończyć wypadnięciem z rynku, ktoś może zająć twoje miejsce… A może ważniejsze jest dziecko? Czy da się dobrze je wychowywać, nie oddając mu całego swojego czasu? Czy czegoś nie przegapisz, gdy nie będzie cię z maluchem? I kto tak dobrze jak ty zajmie się twoją pociechą?

Narada rodzinna
Nie, w żadnym razie nie będziemy cię przekonywać, że dla dziecka trzeba się poświęcić i być z nim do trzeciego roku. O tym, że w tym okresie życia maluch powinien spędzać z mamą jak najwięcej czasu, jest przekonanych prawie 90% kobiet, które brały udział w badaniach w ramach kampanii „Macierzyństwo a praca zawodowa”. Jednak nie oznacza to wyłączności. Kontakt z inną osobą niż mama może też być dla dziecka rozwijający. Bycie mamą jest radością, a macierzyństwo każdej z nas jest inne. Dlatego trzeba znaleźć rozwiązanie, które będzie dobre i dla ciebie, i dla twojej pociechy. Zwłaszcza że jest ich wiele. Zawsze warto mieć na uwadze, że tylko dzieci szczęśliwych mam są naprawdę szczęśliwe. A jeśli potrzebujesz wrócić do pracy, to…
Koniecznie naradź się z mężem – co dwie głowy, to nie jedna. Wspólnie zastanówcie się, jak sobie wyobrażacie waszą rodzinę, gdy zaczniesz pracować. Bo sytuacja zmieni się również dla niego. Gdy ty staniesz się bardziej zajęta, on będzie musiał przejąć trochę twoich obowiązków. Dla niego to również zmiana.

Nowe rozwiązania
Przed urodzeniem dziecka najprawdopodobniej pracowałaś na etacie – to najczęstsza forma zatrudnienia. Teraz sytuacja się zmieniła. Zastanów się, czy rzeczywiście konieczny jest etat? Jeśli masz wolny zawód lub wpadniesz na świetny pomysł na biznes, możesz założyć własną firmę i wtedy sama będziesz sobie szefem. Będziesz mogła regulować sobie czas pracy, by móc jak najwięcej być z dzieckiem. W grę wchodzą również zlecenia – możesz je przyjmować, nawet będąc na urlopie wychowawczym. A może rozwiązaniem będzie praca zdalna, na którą jednak musi się zgodzić twój pracodawca.

Grunt to spokój
Jeśli jednak chcesz lub musisz wrócić na etat, do rozwiązania pozostaje sprawa dobrej opieki nad dzieckiem podczas twojej nieobecności. To ważne, bo gwarantuje ci spokojną głowę w pracy. Pewnie już znalazłaś odpowiednią kandydatkę na nianię (to najdroższe rozwiązanie) albo poprosiłaś babcię o zajęcie się dzieckiem. Jeśli nie, trzymamy kciuki, by się udało. W grę wchodzi także żłobek, choć tego rozwiązania akurat nie polecamy. Chyba że to miniżłobek dla 3–4 dzieci, który prowadzi mama, do której masz zaufanie. A może akurat wspólnie z mężem wyliczycie, że najbardziej opłaca się, żeby to on opiekował się maluchem w domu? Rozwiązań jest wiele.

Specjalne przywileje
Mimo że jedna trzecia zatrudnionych kobiet uważa, że mamy małych dzieci są w pracy na straconej pozycji, w rzeczywistości nie jest aż tak źle. Uszy do góry! Wracając do firmy, możesz korzystać z przysługującej ci ochrony prawnej. Nic dziwnego, teraz przecież jesteś odpowiedzialna za jedną osobę więcej. Nawet jeśli chciałaś wrócić do pracy, wszystko dobrze zaplanowałaś, obmyśliłaś i jesteś dobrej myśli, że wszystko się uda, może się zdarzyć, że nie ominą cię kłopoty. Na przykład wtedy, gdy twoje dziecko się rozchoruje i będziesz musiała się nim sama zająć albo zdarzy się coś takiego, że konieczny będzie powrót na urlop wychowawczy. Podobnie jak to, że pracująca mama karmi swoje maleństwo piersią. Również takie rzeczy są przewidziane prawnie. Nie martw się, jesteś dobrze zabezpieczona jako mama. Warto też liczyć na solidarność kobiet. To pomaga.

Mama pod skrzydłami Temidy
…gdy wracasz do pracy Pytani o opinię pracodawcy, niezależnie od wielkości firmy, deklarują pozytywny stosunek do zatrudnienia kobiet z małymi dziećmi. Utrudnienia związane ze zwolnieniami lekarskimi i opieką nad dzieckiem nie stanowią ich zdaniem poważnego problemu. Bez obaw możesz więc być i mamą, i pracownicą. Korzystaj z przysługujących ci teraz przywilejów. Teraz jako młoda mama masz prawo do:

1. Powrotu na swoje stanowisko pracy po zakończeniu urlopu wychowawczego. Jeśli jest to niemożliwe, pracodawca musi zapewnić ci równorzędne stanowisko lub inne odpowiadające twoim kwalifikacjom. Twoje wynagrodzenie nie może być niższe niż takie jak w dniu podjęcia pracy na stanowisku zajmowanym przed urlopem.

2. Przerw na karmienie piersią. Przysługują ci dwie przerwy na karmienie po 30 minut (jeśli karmisz więcej niż jedno dziecko, przerwy wynoszą 45 minut). Możesz wystąpić do pracodawcy o udzielenie przerw łącznie i wcześniej wychodzić z pracy. Jeśli czas twojej pracy nie przekracza sześciu godzin, masz prawo do jednej przerwy, a jeżeli pracujesz krócej niż cztery godziny, prawo to ci nie przysługuje.

3. Skrócenia czasu pracy. Jeśli nie korzystasz z urlopu wychowawczego, to w czasie, w którym mogłabyś z niego korzystać (a więc trzy lata do ukończenia przez dziecko czterech lat), możesz poprosić o zmniejszenie czasu pracy do wymiaru nie niższego niż połowa etatu. Pracodawca nie może ci tego odmówić.

4. Odmowy pracy w godzinach nadliczbowych, nocą i wyjazdów w delegacje. Do czasu skończenia przez twoje dziecko czwartego roku życia na godziny nadliczbowe, delegacje i pracę w nocy musisz wyrazić zgodę.

5. Zwolnienia na dziecko i zasiłku opiekuńczego. Zasiłek wynosi 80% podstawy wymiaru zasiłku (czyli twoich średnich zarobków w ciągu ostatnich 12 miesięcy) i może być wypłacany przez 60 dni w roku kalendarzowym. Należy ci się on, gdy dziecko wymaga opieki, np. jest chore lub nieprzewidzianie zamknięto żłobek czy przedszkole, albo gdy małżonek stale opiekujący się dzieckiem jest chory lub przebywa w szpitalu. Zasiłek przysługuje zarówno na dziecko chore (do lat 14), jak i zdrowe (do lat 8). Z prawa tego mogą korzystać również rodzice niezatrudnieni na etacie, np. pracujący na umowę-zlecenie lub prowadzący działalność gospodarczą, i dobrowolnie opłacający ubezpieczenie chorobowe.
Uwaga! Zasiłek nie przysługuje, jeżeli we wspólnym gospodarstwie domowym są inni członkowie rodziny, którzy mogą zaopiekować się dzieckiem. Nie ma takiego ograniczenia, jeżeli opieki wymaga chore dziecko w wieku do dwóch lat.

6. Powrotu na urlop wychowawczy. Jeśli twoje dziecko nie skończyło czterech lat, a ty nie wykorzystałaś jeszcze całego urlopu wychowawczego (trzy lata w maksymalnie trzech częściach), masz prawo z niego skorzystać. Powiadom o tym pracodawcę co najmniej dwa tygodnie przed planowanym powrotem na urlop.

7. Płatnych dni opieki nad dzieckiem. W roku kalendarzowym przysługują ci dwa dni. Jeśli ich nie wykorzystasz, nie przechodzą na rok następny. Możesz z nich korzystać póki dziecko nie skończy 14 lat. Liczba dni opieki jest niezależna od liczby dzieci.

8. Ulgi podatkowej na dziecko. Rozliczając się z fiskusem, możesz odpisać sobie od podatku pewną kwotę na jedno dziecko. Kwota ta zmienia się z roku na rok – zanim zapłacisz podatek, sprawdź więc, ile wynosi w konkretnym roku.

9. Zasiłku rodzinnego. Podstawowym warunkiem uzyskania zasiłku rodzinnego jest dochód na członka rodziny nieprzekraczający 504 zł (583 zł – gdy dziecko ma orzeczoną niepełnosprawność). Rodzina mająca prawo do tego zasiłku może też starać się o przyznanie innych dodatków, np. z tytułu samotnego wychowywania dziecka czy wychowywania w rodzinie wielodzietnej. Wnioski należy składać w ośrodkach pomocy społecznej lub swoim urzędzie gminy.

Pomysł 1: Przeszłam na pół etatu 
• Zanim dziecko skończy cztery lata, mam prawo wystąpić do pracodawcy o zmniejszenie czasu pracy maksymalnie do połowy etatu (może być też 3/4 etatu). Szef nie może tego odmówić.
• Będę dostawała tylko pół (lub 3/4) pensji.
• Nie będzie mi się należała przerwa na karmienie, ale za to będę mogła być ze swoją pociechą dłużej, niż pracując na cały etat. 
• Wszystkie przywileje etatowca oczywiście zachowuję.

Pomysł 2: Umówiłam się na pracę zdalną 
• Czyli inaczej telepracę – ta nowoczesna forma zatrudnienia jest już ujęta w kodeksie pracy. Jest doskonałym rozwiązaniem dla młodych rodziców, którzy chcą opiekować się dzieckiem w domu i pracować. 
• Telepraca polega na wykonywaniu zleceń na odległość, a więc możliwa jest tylko w niektórych zawodach, np. tłumacza, grafika, informatyka, których obecność w firmie nie jest niezbędna. Wykonane zadanie przesyła się np. za pomocą Internetu. O taką umowę możesz wystąpić sama, może ją też zaproponować pracodawca. Obie strony muszą się na to zgodzić.
• Masz zadaniowy czas pracy, a więc jesteś rozliczana z wykonania zadania, a nie z przepracowanych godzin. Sama ustalasz, kiedy pracujesz – tak jak jest ci wygodnie: rano, wieczorem, jednego dnia mniej, innego więcej. Nie tracisz czasu na dojazdy.
• Korzystasz ze wszystkich przywilejów pracownika etatowego, np. urlopów, ubezpieczenia czy zwolnień. 
• Pracodawca jest zobowiązany dostarczyć ci sprzęt potrzebny do wykonania pracy, np. komputer, oraz pokryć koszty związane z jego użytkowaniem lub wypłacić ekwiwalent.

Pomysł 3: Mam ruchome godziny pracy 
• Pracuję na etacie (mam wszystkie przywileje), ale nie muszę siedzieć w firmie w sztywnych godzinach, np. 9–17. Oficjalnie uzgodniłam z pracodawcą zmianę moich godzin pracy tak, bym mogła łatwiej opiekować się maluchem. 
• Mając małe dziecko, mam prawo ubiegać się o ruchome godziny pracy. Pracodawca ma obowiązek rozpatrzenia tej prośby (trzeba ją złożyć w formie podania). Dzięki temu, przychodząc do pracy np. o godzinę wcześniej, wyjdę też wcześniej i zdążę odebrać dziecko przed zamknięciem przedszkola, nie zatrudniając do tego celu opiekunki.

Pomysł 4: Wykonuję pracę na zlecenia 
• To dobre rozwiązanie w przypadku wolnych zawodów (np. dziennikarz, tłumacz, grafik), gdy wykonuje się zadania niekoniecznie w miejscu pracy. 
• Sprawdzony pomysł. Zanim wprowadzono do kodeksu pracy telepracę, młodzi rodzice pracowali na umowę-zlecenie lub o dzieło. 
• Ubezpieczenie trzeba sobie opłacać samemu (ale nie jest to przymusowe). 
• Ilość zleceń trudno zaplanować, więc dochody nie są zbyt pewne i stałe.

Pomysł 5: Założyłam własną firmę 
• Trzeba mieć pomysł i od razu określić rodzaj działalności, jaką będę wykonywać, np. tłumaczenia, korekty – za to wystawiam zleceniodawcy rachunki. 
• Mam swobodę wyboru. Mogę założyć sklep internetowy, w którym będę sprzedawać własnoręcznie zrobioną biżuterię. A jeśli dogadam się z koleżankami umiejącymi robić oryginalne drobiazgi, to biznes może się rozkręcić. Do odważnych świat należy! 
• Mając własną firmę, będę musiała zająć się całą dokumentacją z nią związaną (rachunki, PIT-y etc.) i sama opłacać ubezpieczenie albo skorzystać z pomocy księgowej.

Kiedy wracają? 
Aż 66% kobiet, które wracają do pracy po urodzeniu dziecka, robi to w ciągu pierwszego roku po porodzie.
23% kobiet wraca po 0–4 miesiącach
22% kobiet wraca po 5–6 miesiącach
21% kobiet wraca po 7–12 miesiącach
11% kobiet wraca po 13–18 miesiącach
13% kobiet wraca w ciągu kolejnych lat

Kiedy chciałyby wrócić? 
Dla 60% mam idealny czas powrotu do pracy to co najmniej dwa lata po porodzie. Z różnych powodów wracają wcześniej.
24% chciałoby wrócić po trzech latach
18% chciałoby wrócić po roku lub wcześniej
12% nie jest w stanie wskazać dobrego momentu
6% w ogóle nie chciałoby pracować
3% chciałoby wrócić po pięciu miesiącach lub krócej

Najważniejsze udogodnienia 
Mamy mają swoje typy, które pomogłyby im w godzeniu roli mamy i pracownika.
27% możliwość pracy w domu
24% ruchome godziny pracy
17% przedszkola przy firmach
9% ograniczenie pracy w godzinach nadliczbowych
8% możliwość pracy na pół etatu
6% przerwy w pracy na karmienie dziecka
5% żłobki przy firmach
3% możliwość pracy na 3/4 etatu

Konsultacja: dr.Julita Wojciechowska, psycholog, wykłada w Instytucie Psychologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Porady prawne: Anna Misiak, prawnik, specjalizuje się w doradztwie prawa pracy oraz ubezpieczeniach społecznych.

Autor: Aleksandra Sobieraj
Źródło: publikacja „Mama w pracy” wydana przez Fundację Świętego Mikołaja/ za  babyoline.pl